poniedziałek, 15 października 2012

Będę na ciebie czekać. 
Będziemy siedzieć razem nad brzegiem morza. 

Uśmiecham się, nie wierzę w to co mówi, do sali wchodzi jego matka, jest zdziwiona, synku mówi i przytula go. Chłopak siedzi zdziwiony powtarzam sobie w głowie, że wszystko będzie ok, lecz chyba sama w to nie wierzę. Lekarz nam wszystko wyjaśnił, powiedział, że to przejdzie, lecz potrzeba czasu. Pytam się lekarza jeszcze o jedno, czy Mario mógł mnie słyszeć? Mówi, że to bardzo prawdopodobne, wracam tam pytam się go, czy coś słyszał. Mówi, że tal tyle, że nic nie zrozumiał, ach no tak polski. - pomyślałam, spojrzałeś na moje ręce, wszystko w porządku? - zapytałeś, pokiwałam głową, że tak. Złapałeś mnie za jedną z nich.
- Nic nie pamiętam, ale czuję, że byłaś dla mnie ważna. - uśmiecham się, och kocie, czuję że przed nami bardzo długa droga, odkrywania nowych siebie.

Mijały dni, stan Mario się polepszał, mogłam zabrać go do domu. Wjechałam na podjazd, wysiedliśmy, złapał mnie za rękę, wmawiałam sobie, że przypomina coś sobie, lecz wiedziałam, że robi to na siłę. Weszliśmy, zaprowadziłam go na górę, spojrzał na napis na ścianie - Zrobiłem to dla ciebie? - zapytał się mnie. - Tak, przeżyliśmy wtedy nasz pierwszy. Tak dla mnie. - dokończyłam ciszej. Zaśmiał się. Usiedliśmy razem na łóżku. - Pokażesz mi jakieś zdjęcia? Wiesz chce sobie to wszystko przypomnieć. - był taki inny, nieobecny, jakby się do czegoś zmuszał. Wyciągnęłam nasze albumy, odwracał zdjęcia. - Warszawa 2010. Byłem w Polsce? Ach no tak, pochodzisz stamtąd to ten dziwny język, prawda? I kocie też jest po polsku, prawda? - zaśmiałam się jak usłyszałam jego łamaną polszczyznę gdy wypowiadał kocie.
- To nie śmieszne. - obruszył się. - Naprawdę macie dziwny język.
- My mamy dziwny? Wiesz co przechodziłam, gdy uczyłam się niemieckiego? - zaczęliśmy się przekomarzać, ach poczułam się jak kiedyś, pocałowałeś mnie. Pierwszy raz od dawna, pocałowałeś. Zarumieniłam się, czuję, że moje policzki się czerwienią, śmiejesz się, ale co mam poradzić na to, że czuję się jak 14 letnia dziewczynka, która pierwszy raz się w kimś zakochuje? Tak, zakochuję się na nowo. Zrób to samo co ja, pokochaj mnie! Wybiegam z płaczem. Idziesz za mną, siadasz koło mnie, pytasz się co się stało, mówię ci wszystko, to że ciebie kocham, ty mnie nie. O wypadku, o Luke'u o tej próbie samobójstwa. Nie zaprzeczasz, tak naprawdę mówisz mi w twarz, że mnie nie kochasz. Uśmiecham się, wolę szczerość od udawania. Mówisz, żebym dała ci czas, że przypomnisz sobie wszystko, płaczesz. Noc. Przytulasz mnie. Czuję się bezpiecznie, w końcu czuję, że nic mi nie grozi. Ranek. Budzę się. Siedzisz naprzeciwko mnie i patrzysz się na mnie, całujesz w czoło. Łapiesz za rękę, idziemy na spacer, na stadion, wszyscy się ucieszyli, tylko ja siadam sobie daleko daleko od was. Obserwuję. Podchodzi do mnie Marco, siada obok.
- Nic nie pamięta? - kręcę głową, że nie.
- Chyba lepiej będzie jak wyjadę, on i tak mnie nie kocha, nie mam po co tu trwać.
- Zostań. - łapie mnie za rękę. - dla mnie.

***
- Mamo, opowiadaj dalej! Proszę. - słyszę głos swojej pięcioletniej córeczki, która siedzi obok mnie i co chwila gładzi mój ciążowy brzuszek. - Będziesz z wujkiem Marco?
- Kocie, sama używasz słowa wujek, to chyba wszystko wyklucza. - zmieniłam się, jestem starsza, lecz nawyk w mówieniu słowa kocie, nadal nie przeszedł. Czuję coraz silniejsze kopanie synka. Mała prosi o dalszy ciąg dalszy, nie mogę jej zostawić w niepewności.

***
Teraz mnie przytul.
Jestem sześć stóp od krawędzi i myślę. 

- Dla ciebie? - mówię niepewnie. Uśmiecha się, chciałem cię przekupić, mówi nagle, spróbuj, dla nas, dla przyjaciół, tez się martwiliśmy o niego, nie możesz się teraz poddać. Jego słowa towarzyszą mu cały dzień. Wracamy do codzienności. Wieczorami gramy w piłkę, dostaliśmy zaproszenie od mojej mamy, zobaczymy. Robisz wszystko by się we mnie zakochać, widzę, że ci nie idzie. Rozmowa.
- Nie rób tego na siłę. - proszę cię i spoglądam przed siebie.
- Ale czego? - siadasz za mną i całujesz mój kark. Oj nie nie kocie, nie odciągaj teraz mojej uwagi. Kurde udaje ci się, mija chwila, a części naszej garderoby lądują na ziemi. 
- Robisz to z litości. - mówię i całuję go. 
- Ale co? Naprawdę pamiętam cię, kocham cię. - zaraz zaraz pamiętam? 
- Pamiętam? - przestałam na chwilę. 
- Yhyy. - mruczysz mi do ucha. - Jesteś Ania, urodziłaś się 15 maja 1991 grałaś w piłkę, przyjechałaś tu by wyrwać się od ojca, twoim największym sekretem jest to, że twój misio nazywa się Frank i wszędzie go zabierasz, raz zabrałaś go na mecz i ci się zgubił, ja ty i Marco szukaliśmy go po całym stadionie, okazało się, że miał go Kevin, Frank ma również swoją małą koszulkę z bvb, zawsze się na mnie wściekasz bo robię ci źle kawę, zawsze mówisz jedna łyżeczka Gotze, a nie trzy! Uwierz mi pamiętam to, ale uwielbiam jak się rano na mnie denerwujesz. - w końcu zamknęłam mu usta pocałunkiem. Niczego więcej mi teraz nie było potrzeba. 

(to jest przyszłość, coś czas trochę wcześniej tego co było pomiędzy gwiazdkami, ale później niż normalnie) 


` Szykowałam się razem z moją siostrą na prawdopodobnie najważniejszy dzień w moim życiu. 
- Gotowa? - zapytała się mnie. Stanęłam przed lustrem. Wszystko w porządku, wszystko będzie ok, powtarzałam sobie. Weszłam do kościoła, wszystkie oczy były skierowane na mnie, nie lubię być w centrum uwagi, nienawidzę, stanęłam na przeciwko Mario, pocałował mnie, uśmiechnęłam się. Ksiądz jeszcze będzie się z nami miał. Przysięga. Cała długa formułka wypowiedziana, naszedł czas na 'tak' a co odpowiada Mario? Zastanowię się. Wybucham śmiechem. Napotykamy nieprzyjemne spojrzenie księdza, chłopak szybko się poprawia. Obrączki. Już obrączka miała wylądować na moim palcu, lecz nie, Mario musiał ją upuścić. - Kurde, zawsze wszystko muszę spieprzyć. - powiedział. Ogólnie to po chwili razem z Mario mojej obrączki szukał też Marco, Mats oraz Kevin. Musze wam powiedzieć, że zabawny widok. - Dokończymy bez nich. - powiedział ksiądz. 
- To tak się da? - zapytałam się go. Cały kościół wybuchł śmiechem, ksiądz już też nie mógł się powstrzymać. Ach naprawdę tego dnia nie zapomnę nigdy. ` 

Właśnie opisałam najdziwniejszą scenę ślubu ever. (lol) 
Wiem nikt nie połapie się pewnie o co chodzi z tym w nawiasie. 
I tak, mówię to wam pierwszy raz, to wszystko to wspomnienia Ani więc soł enjoy. ♥

3 komentarze:

  1. pod koniec to już mnie trochę zakręciło, nie bardzo wiedziałam co jest co, ale ogólnie to rozdział świetny *.* czekam jak najszybciej na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, ale pokręcone to wszystko :D . ale w miarę ogarnęłam, chyba xd. no więc ten tego...czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już mi wszystko wyjaśniłaś to zaczęłam to ogarniać, KOCIE. Cudny rozdział, KOCIE. Chcę następny, KOCIE. Hahah. XD <3

    OdpowiedzUsuń