piątek, 12 października 2012

A świat będzie znał twoje imię.
Będziesz palić się najjaśniejszym płomieniem. 

Siedziałam na łóżku, w byle jakich spodniach, za dużej bluzie Mario, z rozpuszczonymi włosami, które poprzyklejały mi się do policzków, od łez. Cały makijaż spłynął, trzymałam się za bose stopy i robiłam to co ostatnio, czyli nic, siedziałam i nic nie robiłam, płakałam i tyle. Moje życie zmieniło się diametralnie. Nie, nie użalałam się nad sobą, jaka to ja jestem nieszczęśliwa, płakałam bo ktoś odebrał mi cząstkę mnie. 
`- Witaj Aniu. - głos kobiety był miły, jak się później okazało pozory mylą. Pospiesznie wróciłam do normalnej pozycji. - Dzień dobry. - wymusiłam nawet uśmiech, pierwszy raz od dawna się uśmiechnęłam, chciałam by wyglądało to naturalnie jednak chyba tak nie było. - To może ja przejdę do rzeczy, ech Aniu, wolałabym, żebyś na razie nie przychodziła tu, a później jak Mario się wybudzi, nie kontaktuj się z nim i tak już dużo namieszałaś, w mieszkaniu jeszcze możesz zostać, z tego co wiem, jest ono wasze wspólne. - w końcu skończyła wypowiadać swój długi monolog, moja jedyna reakcja to dlaczego? Szybko wybiegłam z sali.`  Teraz siedzę, na naszym łóżku, pakuję się. Nie wiem czy robię dobrze, ulegając jej, nie wiem. Wyjeżdżam. Czasami wydaje mi się, ze lepiej by było gdybym zniknęła na dobre.

`- Czym się denerwujesz?- zapytał się mnie Mario gdy wchodziliśmy na lód. - Ej kocie jestem tu, widzisz? - zaczął machać mi rękami przed oczami. Oczywiście, w takich momentach nie mogło zabraknąć mojego śmiechu. - Powoli. Nie denerwuj się. - mówił i cały czas bardzo mocno ściskał moją rękę. Nagle Mario się przewrócił, ja spadłam na niego i razem leżeliśmy po środku lodowiska, och jakież było zdziwienie ludzi, którzy jeszcze normalnie jeździli. - Będziecie coś chcieli. - wysyczałam przez zęby.` 

Do widzenia, niedoszły kochanku. 
Do widzenia, pozbawiony nadziei śnie.  

Londyn. 3 tygodnie później.
Wyjechałam. Nie ma  mnie już w Dortmundzie, nie wiem co się tam dzieje, chłopcy próbują się ze mną skontaktować lecz idzie im to na marne, zmieniłam numer, usunęłam wszystkie konta, w świecie wirtualnym nie istnieje. Jest dziwnie. Staram się nie myśleć o tym wszystkim co się działo, przecież jestem 'nowa' ale chyba nie da się od tak zapomnieć o tym wszystkim zwłaszcza gdy wspomnienia wciąż przychodzą `Był ciepły majowy dzień, jestem tu już pół roku, lecz nadal wszystko mnie zaskakuje, wszystko wydaje mi się nowe, wszyscy ludzie, są inni, lepsi, milsi. Przechodziłam przez park, gdy nagle pod moje stopy wpadła piłka, zaczęłam ją kopać, robić z nią różne ciekawe rzeczy, których nauczyłam się już dawno temu. - Masz talent. - usłyszałam głos jakiegoś chłopaka za moimi plecami. Pisnęłam. - Spokojnie. Jestem Mario. - uśmiechnął się i podał mi rękę. - Ania. - odpowiedziałam tym samym.` 
Kolejne dni mijały jak szalone, praca, dom, praca, dom. Tak, znalazłam jakąś pracę, z językiem nie było problemu, studia też, w sumie skończone, wystarczyło to na tyle, bym mogła pracować w jednej z gazet. Telefony cały czas dzwoniły, ja nie odbierałam. Dostałam list. Czytam go. Mama. Każe mi przyjechać do Polski, oraz odbierać telefony i zainteresować się tym co dzieje się w Niemczech, bo podobno dużo. Aha. -pomyślałam. Wieczór. Jak przystało na Anglię pada. Dzwonek do drzwi. Idę otworzyć, otwieram. - Ania. - słyszę znajomy mi głos. To Luke mój kolega z pracy, zapraszam go do środka, dziwię się, ze sam chciał tu przyjść. Rozmawiamy. Nie obyło się bez punktu ' co cię tu sprowadza '  na szczęście, w porę włączyła się u mnie opcja kłamania, jestem wyszkolona, nauczył mnie tego brat gdy byłam mała, robiłam to tak, że nikt nigdy się nie spostrzegł. Co tym razem? Ach no tak, mama i ojciec wysłali mnie na studia do Niemiec, lecz ja nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż 2 lata. Luke jesteś dziennikarzem, nie dziwi cię to? Kolejne pytanie masz kogoś? Ech i tu jestem w kropce mam czy nie mam? Kocham go, myślę o nim, nie zapomnę, obwiniam się, lecz jego matka kazała mi go zostawić. Kolejne kłamstwo ' nie' Poszło łatwo, chłopak wszystko kupił. Idź już, chcę zostać sama, lubię samotność. Luke ile tu będziesz siedział? Jestem coraz bardziej niecierpliwa. Nie ładnie wypraszać gości, mama mnie tego nauczyła. Przełamuję się. - Luke jestem trochę zmęczona, wiem to nie ładnie. - i nagle zaczyna kręcić mi się w głowie, siadam, nagle kładę się. Jestem nie do życia. Cholera czego on  mi tam dosypał? Podchodzi do mnie, bierze mnie na ręce. Zanosi do mojej sypialni, kładzie starannie na łóżku - będzie fajnie. - szepcze mi do ucha. kiwam twierdząco głową, wiem że będzie. Raz, drugi. Nagle stop! Anka wiesz co on ci robi! Zaczynam krzyczeć, wyrywać się, to jednak nic nie daje. Pomocy! - krzyczę po polsku nikt nie reaguje, jeszcze raz pomocy nadal nic. Ludzie on mnie tu wykorzystuje, pomóżcie mi w końcu! Koniec. Luke ubiera się, całuje w czoło, mówi, że jeszcze wpadnie, słyszę że drzwi się zamykają, okrywam się kołdrą, płaczę. Zasypiam. Śnisz mi się, kochanie ty mi się śnisz. Jesteś spokojny, nie krzyczysz, nie jesteś zły. Płaczesz. Dlaczego płaczesz? Przecież cię kocham, przecież nic nie zrobiłam. Kochanie nie odchodź słyszysz! Zostajesz, przytulasz się do mnie, siedzimy razem w tym parku, tak w tym, w którym pierwszy raz się spotkaliśmy. Opowiadasz mi. Opowiadasz jak się czujesz, cieszysz się bo wracasz do treningów, nagle zza rogu idzie jakaś blondynka, zatrzymuje się przy nas, ty wstajesz, całujesz ją. Kochanie co robisz całujesz? Dlaczego,  przecież jesteś ze mną, kochasz mnie. Nagle zauważam jeszcze jedną rzecz, ta dziewczyna jest w ciąży, nie nie nie, to ja powinnam tam stać, to ja powinnam nosić twoje dziecko. Odchodzisz, mówisz, że idziecie do twojej mamy. Ciekawe czy powiedziała ci co mi zrobiła. Idziesz sobie, zostawiasz mnie samą. Zaczyna padać. Dalej siedzę na ławce, tępo wpatruję się w punkt przede mną. Budzę się. - Marco. - mówię słabym głosem. - Przyjedziesz do mnie? - dzwonię do niego pierwszy raz od dawna. Zgadza się. Następny dzień, jest wietrznie, czekam na lotnisku. Samolot z Dortmundu już wylądował, widzę go, uśmiecham się.  - W końcu. - podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. - Pomożesz mi? - Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami, od momentu spotkania w szpitalu do wczorajszej nocy. - Aniu, nawet nie wiem co mam teraz powiedzieć. - chłopak złapał się za głowę. - Wróć ze mną do Niemiec, uwierz mi, zrobi to lepiej i tobie i Mario. Zgadzam się. Następnego dnia pakujemy się, za dwa dni wylot.

Dortmund.
- Cześć kochanie. - podeszłam do chłopaka i zmierzwiłam mu włosy. - Przepraszam, że mnie ostatnio nie było, ale wiele się zmieniło, skrzywdzono mnie wiele razy, ale będę silna, dla ciebie. Kocham cię. - pocałowałam go w policzek. Popatrzyłam się na Matsa, który tu ze mną przyjechał. Uśmiechnął się, złapałam Mario za rękę, nagle coś drgnęło. Nie, nie to nie może być prawda.

1 komentarz:

  1. pod koniec się trochę pogubiłam, ale w następnym się wyjaśni, mam taką nadzieję :> i mam nadzieję, że ten następny dodasz szybko! :*

    Nicole. (nemeyeth_ from twitter)

    OdpowiedzUsuń