czwartek, 1 listopada 2012

Do zakurzonego pokoju wszedł wysoki mężczyzna, popatrzył na  brunetkę, która siedziała w kącie, podszedł do okna, odsłonił żaluzję, która cała się kleiła, po chwili całe pomieszczenie wypełniło słońce,  Dallas jesienią to coś pięknego. Opadające kolorowe liście, ciepły i miły wiatr. - Zostaw mnie w końcu. - melodyjny głos dziewczyny wypełnił całe pomieszczenie, jej palce oplotły kolejną butelkę wódki, wypiła trochę duszkiem. Mimo wpadającego słońca, w pokoju było szaro, jedyną  rzeczą, która się odznaczała, były jej różowe paznokcie, lakier odpadał z nich, lecz nadal był bardzo charakterystyczny. Chłopak przypomina sobie ją, przypomina jak przyjechała tu pół roku temu, była zagubiona, cicha, nikt nic o niej nie wiedział, otworzyła się, otworzyła przed nim, opowiedziała wszystko, od momentu poznania Mario, poprzez ich wzloty, upadki, aż do jednego dnia, do 17 września. - Popadłaś w alkoholizm. - zaśmiał się, lecz nadal patrzył na panoramę Dallas. - Musisz tam wrócić, musisz stawić się przed faktem dokonanym, musisz przestać uciekać. - mężczyzna podszedł do niej, kucnął obok niej. - Sally, Sally - krzyczał do niej, nie zdradziła swojego prawdziwego imienia, jemu przypominała Sally, jego małą siostrę, były podobne z charakteru, to chyba przez to. Lecz Sally nie reagowała. - Zapiła się. - powiedział cicho, wyciągnął telefon, szybko wykręcił numer na pogotowie. [...]
- Po co mnie uratowałeś? - zapytała zachrypniętym głosem. - Nie mam dla kogo żyć. 
- I tu się mylisz. - spojrzał na nią, leżała tam taka mała bezbronna. - Masz, kochasz ich, nie żyjesz, ale bez nich. - Chyba wzięła sobie jego słowa do serca, minął miesiąc, a ona nie pije, nie bierze, nic. Jest czysta. Wyjeżdża. Chłopak jedzie z nią na lotnisko. Płacze, mówi mu, że zostawiła tu dużą część siebie. Boi się, boi tego co zastanie ją w Niemczech, lecz jest dużą dziewczynką, musi sobie jakoś poradzić. 
- Sally. - brunet krzyczy w jej stronę, ona odwraca się, w zamian widzi tylko uniesiony kciuk chłopaka.
Był on w pewnym rodzaju jej aniołem stróżem. Pomagał w trudnych chwilach, wysłuchał jej, śmiał się z nią, nie było to częste zjawisko, lecz kiedyś się zdarzyło. Pewnego ranka Sally obudziła się o 7, była bardzo zadowolona, chłopak był zdziwiony. - Coś się stało? - zapytał się jej, gdy weszła do kuchni i wstawiła wodę na herbatę. - Miałam sen. - właśnie wskoczyła na kuchenny blat, machała nogami, nie poznawał jej, była inna. - Śnił mi się Mario, ciepły majowy dzień w Dortmundzie i nasz synek. - wtedy pierwszy raz usłyszał o tym, że ma syna, uśmiech nie schodził z jej twarzy przez cały dzień, pokazywała mu zdjęcia Chrisa. Cieszył się, myślał, że w końcu odżyje, lecz wieczorem znowu się zaczęło, teraz będzie dobrze, wraca do domu, do niego, do nich. Kocha ich i tylko to się teraz dla niej liczy. 

- Stchórzyła, a ty musisz bawić się w niańkę. - Marco mówiąc to usiadł obok mnie na ławce. - Nie rozumiem jej, lubiłem ja nawet, była miła, trochę zakręcona, ale to co zrobiła. 
- Zamilcz. - syknąłem w jego stronę. - Jak tak bardzo nie pasuje ci to, że zajmuję się własnym synem to odejdź. - stchórzyła, wiem, ale co miałem zrobić? Trzymać ją na siłę? Fakt, od ponad pół roku moje życie stało się monotonne, pranie, przewijanie, prasowanie, sprzątanie, dobrze, ze mama chciała mi pomóc, sam bym chyba nie dał rady, lecz nie żałuję, cieszę się. Reus cały czas coś gadał, wyłączyłem się, mój wzrok skupił się na niewysokiej brunetce siedzącej parę ławek od nas, miała podobne jeansy do tych, które miała Alice. Analizowałem jej każdy milimetr ciała, kawałek po kawałeczku, małe stopy, zgrabne długie nogi, długie brązowe włosy, opadające lekko na piersi, kawałek grzywki wystającej spod różowej wełnianej czapki, na nogach jakieś trampki, stare przetarte jeansy, gruba kurtka, och z pewnością Alice by się tak ubrała. - Marco. - trącam chłopaka ręką. Spogląda na mnie. - Tam jest Alice. - mówią to pokazuję w stronę dziewczyny siedzącej na ławce. - Widzisz? - patrzę jeszcze raz w jej stronę, lecz ona nie siedzi tam sama, dosiadł się do niej jakiś chłopak, złapał ją za rękę. - Taa. - wyszeptałem.
- Jesteś dziwny Gotze. - głos przyjaciela był donośny, lecz Marco był chyba przyjaźnie nastawiony. - Tak bardzo za nią tęsknisz, a nie zadzwonisz, nie napiszesz? Nie wiem kto jest większym tchórzem, ty czy ona. 

Opuszczam lotnisko w Dortmundzie, łapię jakąś taksówkę podaję adres mojej przyjaciółki. Po chwili stoję pod jej drzwiami, wciskam dzwonek, otwiera mi. - Alice? - głos Leny jest cichy, prawdopodobnie znowu jest chora,wchodzę do środka, na kanapie leży rozwalony Sven. - Wygodnie? - momentalnie podnosi się i staje przede mną. - Alice? - przeciera oczy ze zdumienia. - Co ty tu robisz? - mówiąc to przytula mnie. - Gdzie byłaś? Wiesz Mario nie może się pozbierać. - Nie chcę odpowiadać na te wszystkie pytania, źle się czuję, boli mnie głowa, boli mnie dusza. - Może zrób listę, w końcu masz tyle tych pytań. - chciałam żeby zabrzmiało to jak najbardziej przyjaźnie, lecz chłopak chyba odczuł moje prawdziwe zamiary, szybko się wycofał i zrobił mi herbaty. Siedzieliśmy przy kuchennym stole i nawzajem się w siebie wpatrywaliśmy.
- No to ten. - zaczęłam niepewnie. - Mogę tu zostać na noc? - zapytałam się ich. Sven od razu pokiwał twierdząco głową. Zdrzemnęłam się, lot i zmiana stref czasowych dało nieźle w kość. Obudził mnie głośny śmiech dochodzący z salonu. Wstałam, założyłam jakąś bluzę i wyszłam z pokoju. Rozpoznawałam te głosy, Mats, Robert, Kuba, Łukasz, Sebastian, och jak brakowało mi graczy BVB. Chciałam ich spotkać, przytulić, lecz bałam się spotkania z takim jednym niskim, grającym z 10 na plecach piłkarzem. Lecz było za późno, weszłam do pokoju, z twoją bluzą na ramionach, a ty siedziałeś tam obok Marco i wpatrywałeś się w  mój każdy kolejny ruch. Uśmiechnąłeś się, a ja byłam już spokojna.

Nie wiem czy mi się to podoba, czasami tak, czasami nie.. 

4 komentarze:

  1. naprawdę musiałaś przerwac w takim momencie ?! czekam na następny rozdział, bo ten jest po prostu booski <3

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze no ! tak ładnie było i urwałaś xd czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. nie ładnie tak przerywać, smutno mi :(
    czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje trzymanie w napięciu bardzo mnie irytuje, haha. Uwielbiam to opowiadanie. Co jeszcze mogę powiedzieć? Pisz, pisz jak najwięcej. A przy okazji nowość na gdzie-jestes.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń